Odwieczny
niepisany spór: Do kogo należy niebo? Wiadomo, każdy chrześcijanin odpowie do
Boga, a wraz z Nim do wszystkich świętych i do każdej duszy, którą Najwyższy do
siebie powołał, do każdej, która wybroniła się od piekła. Takie stanowisko
obrałabym i ja, bo wierzę w Boga, choć niebo ma dla mnie bardziej duchowy niż
materialny wymiar. To raczej symbol Boga i obrazowość wiecznego życia z Nim. Chociaż
trzeba przyznać, że zakotwiczona przez pokolenia w naszych wyobrażeniach, dość plastycznie
przedstawiona zresztą, wizja boskiego nieba, jest naprawdę wiarygodna.
Istnieją też Ci, dla których niebo jest we
władaniu gwiazd, mimo że jest ono też ich posiadaczem. Punkt widzenia zależy od
perspektywy patrzenia. Zamykając jedno oko i wyciągając dłoń, można sobie
wyobrazić, że ma się własny kawałek nieba lub nawet marzyć, że jest się
posiadaczem całego, bo przecież leżąc na tarasie i patrząc przed siebie,
widzisz tylko bezkres jego potęgi. Ale ( jak zawsze w takim sporze musi pojawić
się „ale”) tak naprawdę przestrzeń kosmiczna nie należy do nikogo. Ani Rosja,
która chce rządzić całym światem, ani Ameryka, która cały świat już zdążyła
ogarnąć swoimi trendami i zmakdonaldyzować,
ani włoskie miasto Rzym, do którego prowadzą wszystkie drogi - nic i nikt,
żaden z krajów nie ma uprawnień do nieba. I to jest piękne. To jedyna
sprawiedliwa rzecz w tym ziemskim życiu - niemożność choćby zaadoptowania,
wykupienia, skolonizowania czy zniewolenia nieba. Miejsce, którego nie
dosięgnie ani ręka wojny, ani blask pieniądza.
Co
prawda pojawiali się śmiałkowie pokroju Sylvio Langvein, który złożył w
Kanadzie wniosek o możliwość kolekcjonowania planet, a tym samym prawa do ich
posiadania. Powstały setki mikronacji ludzi mających dziwne zachcianki i
nieskończoną wyobraźnię, ograniczoną jedynie zdrowym rozsądkiem. Spędzono lata na
odkryciach a jednak pozostały kilometry nieodkrytej głębi.
Oczywiście
- istnieje coś takiego jak przestrzeń powietrzna danego kraju. Jednak niebem
tego nazwać nie można. Niebo to sfera niebieska, przestrzeń, do której należy
układ planetarny. Ale planety również nie są niczyją własnością. Można
przeszukać Internet, pytać naukowców i tylko szaleniec podjąłby się stwierdzenia,
że przystoi nazwać kogoś posiadaczem np. Księżyca. Powinno się, a nawet trzeba
oddawać historyczny hołd pierwszym krokom na Księżycu ale nie wolno - nigdy nie
wolno - zapomnieć, że jest na świecie „miejsce” i są „rzeczy”, które nie należą
do nikogo, mimo że przecież należą do wszystkich.
Pozostaje
tylko pytanie, zresztą dość naiwne, bo odpowiedź chyba jest oczywista, dlaczego
nie można zostać właścicielem nieba? NIE, BO - NIE! Pomijając jednak humorystyczną stronę tej odpowiedzi, trzeba sobie uświadomić
albo po prostu przypomnieć, co się dzieje, kiedy człowiek zdobywa kawałek
ziemi, zdobywa a potem posiada: jak potrafi stać się maszyną do zabijania,
egoistą, niebezpiecznym wręcz wariatem. Jak to jeden drugiemu potrafi wyrwać,
ukraść, bronią odebrać. Przeszłość, obejmująca całe wieki życia ludzkości,
pokazała, że już wystarczy sam fakt bitew o ziemię. Niepotrzebne, a zaryzykowałabym
stwierdzeniem, że nieodpowiednim, wręcz zakazanym byłoby pozwolenie na
dosłownie kosmiczne walki o przestrzenie powietrzne i co ważniejsze - o niebo.
Człowiek
opanował całą ziemię, wzbił się nawet nad nią, by podróżować po świecie,
wchodził w jej głąb, przekraczał granice, zdobywał miejsca oddalone od niej o
lata świetlne. Warto wierzyć, że zwykła ludzka godność jednak nigdy nie
zostanie zdominowana aż tak przez zachłanność, by w ogóle zaistniało
prawdopodobieństwo przypisania niebu właściciela. Historia pokazała nie raz, że
tam, gdzie człowiek przywłaszcza sobie prawo do czyjejś wolności – w tym
przypadku nieba – tam kończy się jego człowieczeństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz