czwartek, 23 marca 2017

Z jedzeniem mi do twarzy



6.15. Kochany budzik, dobry przyjaciel, swoim dźwięcznym „trrr” nakazuje wstać. Przymrużone oczy niepewnie spoglądają na zegar, licząc na jego pomyłkę. Błędu nie wykryto, naprawdę  trzeba wstać. Tak zaczyna się dzień, nie tylko szkolny, w którym od jednego gryza może nastąpić kolejny, od pierwszego łyka, drugi łyk. I niekoniecznie mowa o gryzieniu się z nauczycielem, czy łykaniem strachu. (Tak, wiem, że o tym pomyśleliście.) Ale...? 
  
Zdanie „ Jestem głodna” wcale nie musi oznaczać głodu wiedzy czy wrażeń. Za zwykłym zdaniem niekoniecznie musi kryć się inteligentny żart albo dobrze przemyślana metafora. Humanista nie zawsze musi być poprawnym humanistą, żyjącym słowem. Czasem może, a w sumie powinien, być tylko „human”- człowiekiem, który nie jest odpowiedzialny za głosy z wewnątrz, na przykład domagający się śniadania żołądek. „Brzuchomówca” rzekłbyś na widok, a raczej słuch, takiego ucznia. Wynędzniałe wilki domagają się swej ofiary, poszukują wzrokiem żywiciela...Kto dziś nakarmi Remusa i Romulusa? Święta Teresa? Czy może przyparty do muru przypadkowy, bezosobowy klient ze sklepiku szkolnego?


Nie oszukujmy się, wspólne jedzenie to czynność, która nas jednoczy. Siła, dająca energię, utrzymująca w szkole przy zdrowych zmysłach. Jej brak powoduje zanik mózgu i niekontrolowane, niczym nieuzasadnione odruchy. Dobra wymówka nie jest zła. Tak, lubię jeść. Nie, żeby to było moim hobby, ale z pewnością „Zjadłabym coś” jest równie często wypowiadanym przeze mnie zdaniem jak „Nie umiem” i „Nie chce mi się”. Zabawne, bo jedzenie to właśnie taka moja dobra strona. Dzięki niej pozbywam się wad. Umiem jeść i zawsze mi się chce jeść- to takie proste. Zadowalający jest fakt, że w czynności, która mi często towarzyszy, biorą udział wszyscy ważni dla mnie ludzie. I Ci mniej ważni też. Zadziwiające… czy to jakieś czary, że wszyscy lubimy to samo?

Koleżeńska wymiana śniadań: gryzów, lizów, łyków. Propozycje domowych deserów i podwieczorków. Zastanawianie się w autobusie, co mama poda na obiad. Tak, życie kręci się wokół jedzenia. Ziemia kręci się wokół jedzenia, a nie jak niesłusznie stwierdził Kopernik wokół Słońca.


Można by opisać swój dzień, przyjaciela, a nawet jakieś uroczyste wydarzenie, słowami związanymi z konsumpcją. Otóż, Panna Pysznotka spytała Sałatkę Grecką czy niskokaloryczne wafle powinna upiec w lodówce czy pozostawić do wysuszenia w kompocie z suszonych śliwek. Chciała, żeby przygotowane danie poruszyło wszystkie kubki smakowe Murzynkowi, a ślinka pociekła mu po pulchnym jak ciasto policzku. Prawda, że Panna z opowieści przypomina głupiutką, chcącą się przypodobać płci męskiej kobietę, którą każdy zna? Tym krótkim doświadczeniem udowodniłam, że jedzenie jest początkiem i końcem wszystkiego i przejawia się w każdym aspekcie życia.


„Rośnie jak na drożdżach” - autor słów z pewnością miał na myśli ciasto. Ale Ty, niby wykształcony, powiedziałbyś, że chodziło mu o dziecko. Człowiek zawsze myśli głębiej. Niepotrzebnie. Ważne jest przecież to, co widzisz, czujesz, co możesz zjeść. Krótko mówiąc: to, co masz na talerzu. Liczą się schematy, ułatwiające życie: śniadanie, drugie śniadanie, zazwyczaj i trzecie, obiad, podwieczorek, popodwieczorek, przedkolacja, kolacja, czasami jeszcze pokolacja. Jak można myśleć, że życie jest trudne? Myślałam tak, dopóki nie odnalazłam jego sensu. Jestem połączona z naturą poprzez łańcuch pokarmowy. Po co doszukiwać się więcej? Układ pokarmowy człowieka to najważniejszy układ. Tak, tak, tak. Jedynymi dobrami, o które powinniśmy zabiegać to dobra własne (w wolnym tłumaczeniu - napełnienie brzucha.)
Każdy się ze mną zgodzi, że bez jedzenia nie ma istnienia, a bez istnienia nie ma jedzenia. Związek idealny dla nieidealnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz