niedziela, 19 marca 2017

Niepełnosprawne bywają tylko serca





Ludzie lubią stabilność, a nade wszystko normalność, rozumianą jako normalne to, co jest znane i przyjęte przez większość społeczeństwa. Człowiek boi się nieznanego, innego. Woli nie mówić o tym, czego nie rozumie. I udawać, że to nie istnieje. Ale nie da się, a przede wszystkim nie wolno nam, zamknąć oczu na rzeczywistość.
XXI wiek – czasy nowoczesności, indywidualności, wszelako rozumianej wolności. A jednak ludzie wciąż wzdrygają się na słowo niepełnosprawność. Na czym więc polega problem, skoro świadomość społeczeństwa ciągle wzrasta, media podsuwają obrazy osób niepełnosprawnych i istnieje ogólna idea oswajania się z chorobami i kalectwem? Mimo to w czasach, gdy powstają wciąż nowe fundacje i organizacje, wspierające osoby dotknięte niepełnosprawnością i ich rodziny, nadal wolimy nie słyszeć, nie widzieć i nie czuć takiej osoby. A już na pewno, nie staramy się jej zrozumieć. Myślę, że tabuizowanie niepełnosprawności to niepokojące zjawisko, które powinno się jak najszybciej zmienić.
Moim zdaniem, sprawcą problemu jest brak edukacji w tej dziedzinie. Tak naprawdę, mało wiemy o niepełnosprawności, o zachowaniu osób nią dotkniętych, a to co nieznane nas przeraża. Osoby niepełnosprawne to nie tylko osoby poruszające się na wózku, „bełkoczące”, śliniące się czy zachowujące się jak dzieci. Są różne rodzaje niepełnosprawności, o czym często zapominamy. Mamy zniekształcony obraz, jesteśmy niedouczeni. Przez takie stereotypy cierpią niewinni ludzie, bo przecież nikt nie wybrał sobie choroby. To często wykształceni ludzie, bardzo inteligentni, z ciekawymi zdolnościami. Niektórzy nie mają rąk, nóg, umiejętności sprawnego poruszania się ciałem, ale mają całkiem sprawne mózgi. I chyba o wiele sprawniejsze serca.
Może gdybym powiedziała, że osoby niepełnosprawne potrafią być inspiracją, wydałoby się to dziwne. Prawda jest taka, że potrafią. Podziwiam i uwielbiam Nicka Vujicica, który urodził się bez kończyn. Ale jeździ po całym świecie i motywuje miliony ludzi do korzystania z życia. I oczywiście, nie przedstawia tylko teorii, bo sam ze swojego korzysta równie mocno. Jego słynne słowa, które również są tytułem książki „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń”, stały się dewizą życiową wielu ludzi. I co najważniejsze dla mnie, ten człowiek łamie kolejny stereotyp, pokazując, że nie trzeba być w pełni sprawnym fizycznie, by mieć sprawne serce. Ma piękną żonę i dwóch synów. Jak widać, można.
Kilka lat temu przeczytałam książkę Doroty Terakowskiej pt. „Poczwarka”. Bohaterowie to idealne małżeństwo z idealnym życiem. I nagle pojawia się problem - według nich - bo na świat przychodzi nieidealne dziecko – dziecko z zespołem Downa. Autorka książki pokazuje bardzo ważną rzecz – może trzeba więcej czasu i uwagi poświęcić takiemu dziecku, ale kocha się je równie mocno jak inne dzieci. Otwiera ona oczy na to, co trudno zauważyć, czego często nie widzimy. Niepełnosprawni nie są gorsi. Nie są też wybrakowani przez los, co więcej, są właśnie obdarowani. Są darem losu.
Nie dziwi mnie fakt, że każda matka modli się przed porodem, żeby dziecko nie było chore. To normalne. Każdy chce być zdrowy i piękny. Nie każdy może. Ale nie potrafię zrozumieć jak bardzo potrafimy izolować się od ludzi niepełnosprawnych, bo choć oni starają się wychodzić do ludzi, jakoś żyć w społeczeństwie, tak społeczeństwo woli zamknąć się w swoich bezpiecznych grupach. Przecież niepełnosprawność to nie wirus - nie zaraża. I wciąż nie wiemy jak się zachować, gdy chcemy powitać kogoś bez ręki. Nie mamy wyczucia. Strach przed popełnieniem nietaktu nas paraliżuje. Nie chcemy widzieć toczącej się z ust śliny. Wolimy, żeby nie poproszono nas o pomoc, bo nie będziemy wiedzieli jak pomóc. Nie wiemy jak zachować się w stosunku do osoby jeżdżącej na wózku inwalidzkim. Co powiedzieć, aby takiej osoby przypadkiem nie urazić. Często właśnie dlatego nie mówimy nic. Kiedy świat zamyka się na niepełnosprawne osoby, one też zamykają się na świat. A znacznie trudniej żyje się im w poczuciu wyalienowania. Powinniśmy być dla nich wsparciem, spotkali już na swojej drodze wystarczająco wiele trudności. Architektura też nie zawsze bywa pomocna. W wielu miejscach wciąż nie jest dostosowana do potrzeb osób poruszających się na wózkach, bądź o kulach. Brak wind, podjazdów, wysokie krawężniki, niedostosowane toalety. Niby wszyscy wiemy, jak jest. Niby wszyscy jesteśmy tacy nowocześni i otwarci, a wciąż nic z tym nie robimy.
W gimnazjum jeździłam do podopiecznych Stowarzyszenia Radość na Warsztaty Terapii Zajęciowej w Bobrowej. Takie spotkania z ludźmi niepełnosprawnymi, kiedy jest się młodym i ciągle się kształtuje, uwrażliwiają na całe życie. Bazując na własnych doświadczeniach, uważam, że w każdej szkole powinny odbywać się tego typu zajęcia, gdzie młodzi oswajali by się z chorobą i mogli poznać osoby chore jako ludzi, którzy tak naprawdę niczym się od nas nie różnią. Jan Paweł II mówił, że niepełnosprawność nie umniejsza godności ludzkiej. I każdy ma takie same prawa. Zaś Maria Grzegorzewska, twórczyni pedagogiki specjalnej w Polsce kierowała się hasłem Instytutu, którego była dyrektorem „Nie ma kaleki - Jest człowiek”. Myślę, że to kwintesencja niepełnosprawności, po prostu oprócz człowieczeństwa, mają jeszcze chorobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz